sobota, 9 stycznia 2010

dr Łukasz Nysler: O publicznej obecności symbolu krzyża

W komentarzach prasowych, jakie pojawiły się po wrocławskiej debacie (głównie w "Gazecie Wyborczej"), zarzucano stronie broniącej obecności krzyży w szkole brak merytorycznych argumentów, gdzie za merytoryczne argumenty miałyby uchodzić wyłącznie argumenty prawne. Zarzut ten jest o tyle chybiony, że całą debatę poprzedziła obszerna, kilkunastominutowa prezentacja aktualnego stanu prawnego obowiązującego w Polsce w odniesieniu do kwestii będącej przedmiotem debaty, przedstawiona przez specjalistkę z zakresu prawa konstytucyjnego. Z prezentacji tej jednoznacznie wynikało, że zgodnie z obowiązującym w naszym kraju prawem krzyże mogą być obecne w polskich szkołach. Wobec powyższego, uczestnicy debaty opowiadający się za pozostawieniem krzyży w szkole skoncentrowali się na argumentach o charakterze historycznym, filozoficznym (etycznym) czy światopoglądowym. Aby jednak choć trochę uczynić zadość niezaspokojonym oczekiwaniom przeciwników publicznej obecności symbolu krzyża, pozwolę sobie na sformułowanie kilku uzupełniających uwag dotyczących m.in. prawnych aspektów sporu, zaznaczając przy tym, że będą to uwagi laika (nie jestem prawnikiem).

Powoływanie się przez autorów petycji na wyrok Trybunału w Strasburgu wydany w sprawie skargi obywatelki włoskiej przeciwko państwu włoskiemu wydaje się być pewnym nadużyciem, gdyż wyrok ten w żaden bezpośredni sposób nie dotyczy naszego kraju. Wyciąganie jakichkolwiek konsekwencji z tego wyroku odnośnie do sytuacji w Polsce tym bardziej jest nieuprawnione, że w istotny sposób różnią się przepisy prawa regulujące obecność krzyży w polskich i we włoskich szkołach. W Polsce, zgodnie z art. 12 Rozporządzenia MEN z 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach, w pomieszczeniach szkolnych może być umieszczony krzyż. We Włoszech, zgodnie z obowiązującym prawem, w każdej sali lekcyjnej powinien znajdować się wizerunek krzyża. Oznacza to, że w Polsce – inaczej niż we Włoszech – władze publiczne (reprezentowane w szkole przez jej dyrekcję) nie są przez prawo zobowiązane do umieszczania krzyży w klasach szkolnych, a jedynie zgodnie z prawem zezwalają na to, gdy w społeczności danej szkoły, obejmującej nauczycieli (w tym – katechetów), uczniów i ich rodziców, taka inicjatywa powstanie. De facto też krzyże nie są obecne we wszystkich polskich szkołach, a w tych, w których są obecne, nie zawsze znajdują się we wszystkich pomieszczeniach szkolnych (np. o ile mi wiadomo w LO nr XIV we Wrocławiu krzyże obecne są w zaledwie kilku na kilkadziesiąt klas tej szkoły). Fakultatywna i wynikająca z woli członków społeczności szkolnej, a nie obowiązkowa, narzucona prawem obecność krzyży w polskich szkołach wydaje się odpowiadać zagwarantowanej przez Konstytucję RP wolności sumienia i religii, obejmującej m.in. wolność uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii, a także prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują (art. 53 ust. 2).

Aby obecność krzyży w szkołach była też zgodna z art. 25 Konstytucji RP, mówiącym o równouprawnieniu kościołów i innych związków wyznaniowych w Polsce (ust. 1) oraz o zachowywaniu przez polskie władze publiczne bezstronności w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, przy jednoczesnym zapewnieniu swobody ich wyrażania w życiu publicznym (ust. 2), konieczne jest zapewnienie kościołom czy związkom wyznaniowym, innym niż Kościół katolicki, możliwości umieszczania w pomieszczeniach szkolnych własnych, innych niż krzyż, symboli religijnych. W tym celu należałoby zmienić brzmienie przywoływanego już fragmentu art. 12 Rozporządzenia MEN z 14 kwietnia 1992 r., np. zastępując go słowami: W pomieszczeniach szkolnych może być umieszczony krzyż lub inny symbol religijny związku wyznaniowego, którego religia jest nauczana w szkole. (Zastrzeżenie, że w klasach mogą być umieszczane symbole religijne tylko tego związku wyznaniowego, którego religia jest nauczana w szkole, zapobiec ma sprowadzaniu do absurdu propozycji równouprawnienia kościołów i innych związków wyznaniowych w zakresie obecności odpowiadających im symboli religijnych w polskich szkołach poprzez argumentowanie, że takie równouprawnienie wymagałoby równoczesnego umieszczenia w klasach stu kilkudziesięciu symboli religijnych, tyle bowiem kościołów i związków wyznaniowych oficjalnie zarejestrowanych jest w naszym kraju. Fakt, że poza Kościołem katolickim niewiele kościołów czy związków wyznaniowych korzysta z przysługującego im prawa organizowania nauki religii w szkołach publicznych nie może być powodem ograniczania katolików w przysługujących im – tak samo, jak i przedstawicielom wszystkich innych wyznań czy religii – prawach.)

Zaniepokojonym powyższą propozycją katolikom śpieszę wyjaśnić, że należy odróżnić teologiczną kwestię prawdziwości religii i stosunku owej prawdziwej religii do innych wyznań i religii, od politycznej i społecznej kwestii równego traktowania przez prawo państwowe przedstawicieli różnych wyznań i religii. Zgodnie z Deklaracją o wolności religijnej Dignitatis humanae z Soboru Watykańskiego II (DH), odnośnie do pierwszej kwestii wierzymy, że owa jedyna prawdziwa religia przechowuje się w Kościele katolickim i apostolskim (DH 1), odnośnie do drugiej kwestii zaś przyjmujemy, że władza cywilna winna troszczyć się o to, by nigdy, czy w sposób otwarty, czy ukryty, nie była naruszana z powodów związanych z religią równość obywateli w dziedzinie prawa (…) i żeby wśród obywateli nie miała miejsca dyskryminacja (DH 6).

Kluczowy jednak problem dotyczy kwestii, czy w szkole w ogóle mogą być eksponowane jakiekolwiek symbole religijne. Zdaniem sygnatariuszy petycji stanowi to naruszenie wolności sumienia i religii osób niewierzących oraz prawa niewierzących rodziców do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami (art. 48 Konstytucji RP). Czy jednak w imię wolności sumienia i religii można domagać się wolności od jakichkolwiek symboli religijnych w przestrzeni publicznej? Czy samo „narażenie” na widok symbolu religijnego równoznaczne jest ze zmuszaniem kogokolwiek do uczestniczenia w praktykach religijnych? Czy może być uznane za formę religijnego nauczania czy wychowania, a tym samym za coś, co koliduje z prawem niewierzących rodziców do areligijnego wychowania swoich dzieci? Wydaje się, że na powyższe i tym podobne pytania zarówno sędziowie Trybunału w Strasburgu, jak i trójka wrocławskich licealistów skłonni są odpowiadać twierdząco. W efekcie, w imię wolności sumienia i religii oraz „neutralności światopoglądowej państwa”, dążą oni do podporządkowania przestrzeni publicznej jednej wizji światopoglądowej czy filozoficznej, którą cechować ma brak jakichkolwiek pozytywnych odniesień o charakterze religijnym.

Nie negując specyficznej, religijnej idiosynkrazji sygnatariuszy wrocławskiej petycji, chciałbym jednak zaproponować im bardziej pozytywne, konstruktywne rozwiązanie ich problemów. Zamiast koncentrować się na usuwaniu symbolicznych przejawów religijności swoich współobywateli z przestrzeni publicznej, mogliby zająć się otwartym propagowaniem w niej wyznawanych przez siebie pozytywnych, całkowicie świeckich przekonań i wartości (zakładam, że takowe posiadają). Zamiast ograniczać innych w przysługujących im prawach (np. do publicznego wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych), mogliby zacząć po prostu korzystać ze swoich praw. Jestem pewien, że wśród wyznawanych i propagowanych przez nich pozytywnych przekonań i wartości znalazłoby się także wiele takich, które gotowi byliby wesprzeć również ludzie wierzący.

Na zakończenie pozwolę sobie napisać jeszcze kilka słów, których nie zdołałem powiedzieć w czasie grudniowej debaty. Chciałbym gorąco podziękować wszystkim, którzy przy okazji wydarzeń w LO nr XIV we Wrocławiu tak licznie stanęli w obronie publicznej obecności symbolu krzyża. W szczególności dziękuję wszystkim tym, którzy uważają się za ateistów, za niewierzących, a którzy mimo to również bronią krzyża (wiem, że wśród uczniów „czternastki” są tacy). Uważam, że to Wasza postawa jest słuszna, osoby zaś domagające się usunięcia krzyży z przestrzeni publicznej popełniają błąd. Chciałbym jednak Was prosić, żebyście zrobili wszystko, aby osoby występujące przeciwko publicznej obecności krzyży, choć są w zdecydowanej mniejszości, nigdy nie miały słusznego powodu, aby czuć się mniejszością lekceważoną czy uciskaną. Pamiętajcie, że mają one prawo żywić własne, odrębne od Waszych przekonania i mają prawo przekonania te publicznie wyrażać. Proszę Was, abyście zawsze traktowali te osoby z należnym im szacunkiem i z życzliwością. Proszę Was, abyście zawsze traktowali te osoby w sposób godny Obrońców Krzyża.

Łukasz Nysler

Źródło: Opcja na Prawo, nr 1 (97), styczeń 2010, s. 35-36.