poniedziałek, 29 marca 2010

Rosnące zainteresowanie blogiem

W ostatnich dniach o stronie Defensores Crucis napisały 2 ogólnopolskie gazety: "Rzeczpospolita" oraz "Nasz Dziennik". Oba artykuły znajdują się na blogu.

Ponadto, w lutym x. Wojciech Zięba wypowiadał się dla "Gazety Wrocławskiej":
http://www.polskatimes.pl/fakty/kraj/222425,krucjata-do-men-krzyze-zawisna-w-szkolach,id,t.html#material_2

Dziękujemy za zainteresowanie naszym blogiem, prosząc jednocześnie o dalsze popularyzowanie go. Z pewnością przysłuży się to jego rozwojowi i będzie stanowiło dla nas motywację do dalszej pracy.

Wszelkie opinie, pytania oraz sugestie prosimy przesyłać na nasz adres e-mailowy: defensorcrucis@gmail.com

Defensores Crucis

"Nasz Dziennik": Warto zaglądać: defensorescrucis.blogspot.com

Grupa uczniów z XIV Liceum Ogólnokształcącego we Wrocławiu wraz z katechetą założyła blog "Defensores Crucis" poświęcony tematowi współczesnej obrony krzyży. To reakcja na rozreklamowane w "Gazecie Wyborczej" żądania czterech uczniów z tej szkoły, którzy żądali usunięcia krzyży z sal lekcyjnych. W blogu przedstawione są podobne sprawy z całej Polski.

- Ponieważ debata w naszym liceum odbyła się na forum młodzieżowym, a młode pokolenie znacznie lepiej porusza się w świecie wirtualnym, komputerowym, dlatego uznałem, że taka forma znakomicie dotrze do młodzieży - mówi "Naszemu Dziennikowi" katecheta ks. Wojciech Zięba, pomysłodawca bloga. - Pomysł założenia bloga powstał na gorąco, wiedziałem, że trzeba szybko pewne rzeczy powyjaśniać, ponazywać, nie można było czekać np. kilka miesięcy - tłumaczy katecheta.
Blog defensorescrucis.blogspot.com powstał po debacie, do której doszło w XIV Liceum Ogólnokształcącym we Wrocławiu, kiedy to kilkoro uczniów - zainspirowanych orzeczeniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który nakazał zdjęcie krzyża w jednej z włoskich szkół - zgłosiło taki sam postulat we własnej szkole.
Ksiądz Zięba podkreśla, że argumenty tych uczniów znajdowały szerokie medialne odbicie, w przeciwieństwie do racji obrońców pozostawienia krzyży w liceum, dlatego też chodziło o ich nagłośnienie. - W mediach przedstawiono to całe nasze wystąpienie w obronie krzyża blado i w nieprzychylnym świetle, więc uznałem, że trzeba zaprezentować swoje racje na forum niezależnym - podkreśla duchowny.
Mimo że grupa zwolenników zdejmowania krzyży nie powiększyła się poza tę czwórkę uczniów, która podpisała petycję, to sprawa wciąż się tli. Przejawem tego jest pozwanie prof. Ryszarda Legutki za krytykę tej antykrzyżowej akcji. Ksiądz Wojciech Zięba broni europosła, uważając, że zareagował właściwie - zwłaszcza w obliczu medialnej nagonki na chrześcijan, jakoby ci dyskryminowali niewierzących.
Katecheta zwraca uwagę, że jedna z osób walczących z krzyżami w swoim blogu umieściła "rycinę przedstawiającą przebitego krzyżem polskiego orła". "Alegoria zapewne ma przedstawiać Polskę cierpiącą pod jarzmem (a nawet ostrzem) polskiego obskuranckiego katolicyzmu. Czy takie arcydzieło - wspomniane, jeśli dobrze pamiętam, podczas naszej debaty - nie zasługuje na proces tym bardziej?" - pyta duchowny w jednym z wpisów w blogu.
Katecheta podkreśla, że wymierzona w krucyfiksy akcja uczniów ma wsparcie nie tylko medialne, zwłaszcza wrocławskiego oddziału "Gazety Wyborczej", lecz także zewnętrzne. Jedna z uczennic ma powiązania z ateistycznym Stowarzyszeniem Racjonalistów.
Zgodnie z zamierzeniami jego założycieli blog jest pomyślany nie tylko jako bezpośrednia reakcja na wydarzenia z wrocławskiego liceum. Uczniowie wraz z katechetą chcą także informować "o wydarzeniach i problemach, które się z tym wiążą, i rozważać je w szerszym kontekście (dechrystianizacja współczesnego świata)".
I rzeczywiście w blogu możemy zapoznać się z informacjami na temat innych akcji znieważania krzyża, które nasiliły się po orzeczeniu Trybunału w Strasburgu. Chodzi m.in. o sprawę mieszkańca Świnoujścia, który domagał się od władz miasta zdjęcia krzyży wiszących w magistracie, czy podobny postulat ucznia z III LO w Sopocie, powiązanego - jak się okazuje - także ze Stowarzyszeniem Racjonalistów.
Przez trzy miesiące istnienia blog zanotował ok. 3 tys. wejść, co oznacza, że dziennie przegląda go kilkadziesiąt osób.

Zenon Baranowski

Źródło: www.NaszDziennik.pl

niedziela, 28 marca 2010

Polska: obecność krzyża w magistracie nie narusza dóbr osobistych

Sąd Okręgowy w Szczecinie oddalił w piątek powództwo mieszkańca Świnoujścia, który domagał się od gminy i miasta Świnoujście zdjęcia krzyży wiszących w magistracie – informuje polskieradio.pl. Lesław Maciejewski twierdził, że krzyż godzi w jego wolność wyznania, a obecność krzyża w sali sesyjnej uniemożliwia mu uczestniczenie w sesjach rady miejskiej.

Sąd Okręgowy uznał, że obecność tych symboli religijnych nie narusza dóbr osobistych pozywającego. Orzeczenie sądu nie jest prawomocne.

Maciejewski zapowiedział odwołanie się od wyroku. Powiedział, że jest zdeterminowany i dalej będzie walczyć w tej sprawie - jeśli zajdzie taka potrzeba, również przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.

Źródło: polskieradio.pl

"Rzeczpospolita": Licealne wojny z krzyżami

Sopot: Jeden uczeń, nieporozumienie plus audycja w radiu TOK FM i afera gotowa

- Są rekolekcje, uczniów w szkole nie ma, ale telefony w tej sprawie ciągle są – wzdycha Danuta Klapper-Szczucka, pełniąca obowiązki dyrektora III LO w Sopocie. Już drugi dzień odpowiada na pytania dziennikarzy. Powód? Maturzysta z tej szkoły zażądał zdjęcia krzyży.

Pokrzyżować plany księdza

Uczeń Maciej Czerski napisał w tej sprawie petycję do dyrekcji III LO. "Symbole religijne w szkole to pogwałcenie konstytucji" – argumentował.

- Dostałem wiadomość, że nowy ksiądz chce wieszać krzyże we wszystkich salach (obecnie są tylko w tych, w których odbywają się lekcje religii – red.) i zacząłem działać – opowiada "Rz" Czerski. Petycję podpisał jako jedyny z 400 uczniów szkoły. Dyrekcja decyzji o zdjęciu krzyży nie podjęła.

Sprawę nagłośniło Radio TOK FM. Relacjonowało, że po proteście ucznia "krzyże pojawiły się wszędzie, nawet w miejsce godła". Temat podchwyciły inne media.

Na wpływ mediów liczył Czerski. – Będzie duży i szkoła nie zamiecie sprawy pod dywan. Liczę na wywołanie debaty społecznej – twierdził. W rozmowie z "Rz" przyznał, że działa w propagującym ateizm Polskim Stowarzyszeniu Racjonalistów.

Dyrektor Klapper-Szczucka była zaskoczona zamieszaniem. Przekonuje, że nikt nigdy poza maturzystą żadnych pretensji do krzyży nie miał. Zaznacza, że i temu uczniowi przez kilka lat nauki krzyże nie przeszkadzały. – Nie dowieszamy krzyży. Nie ma agitacji. A krzyże są tam, gdzie odbywają się lekcje religii – wyjaśnia. Czy zastępują godła? – W ferie był remont kilku sal. Godła były zdjęte, bo trzeba było je naprawić – tłumaczy.

Mimo rozgłosu żaden z uczniów formalnie Czerskiego nie poparł. Nikt nie zaproponował napisania nowej petycji i złożenia pod nią podpisu.

Dwa dni rozmów z dziennikarzami zmęczyły nie tylko dyrektorkę, ale też Czerskiego. Czy dalej będzie walczył z krzyżami w szkole? – To nie jest moim życiowym priorytetem i na tak radykalne ciągnięcie tego nie mam czasu. Mam maturę – odpowiada i zapewnia: – Na nowo żadnej petycji nie chcę pisać, choć głosy poparcia są z różnych stron.

Spór o symbole, proces o "smarkaczy"

Awantury o krzyże zaczęły się po wyroku Europejskiego Trybunały Praw Człowieka w Strasburgu, który rozpatrując w 2009 r. skargę z Włoch, stwierdził, że wieszanie krzyży w szkolnych klasach to naruszenie prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Uznał też, że naruszają wolność religijną uczniów.

W grudniu 2009 r. wybuchła awantura o szkolne krzyże we wrocławskim XIV LO. Dziś po niej nie ma śladu.

– Roma locuta, causa finita (Rzym przemówił, sprawa zakończona – red.) – tak ks. Wojciech Zięba, katecheta z "czternastki", kwituje decyzję dyrektora, że kilka krzyży w klasach pozostanie na swym miejscu.

– Po płomieniu rewolucji nie ma śladu – żartuje. – Grupa zwolenników zdejmowania krzyży nie rozszerzyła się poza czwórkę uczniów, która podpisała petycję, więc temat nie wraca nawet na lekcjach religii.

Inaczej uważa Tomasz Chabinka, maturzysta i jeden z autorów petycji w sprawie krzyży. - Znaleźliśmy zrozumienie dla naszych racji u sporej grupy uczniów "czternastki" – przekonuje i zauważa, że dzięki wywalczonej przez nich interpretacji MEN, że o krzyżach decyduje społeczność szkolna, dyrekcje placówek nie będą mogły unikać dyskusji na ten temat. Ale dziś licealistów "czternastki" bardziej interesuje to, jak zakończy się sprawa sądowa o ochronę dóbr osobistych, którą dwójka uczniów wytoczyła prof. Ryszardowi Legutce. Dolnośląski europoseł PiS nazwał inicjatorów akcji zdejmowania krzyży rozwydrzonymi smarkaczami, a ich zachowanie – szczeniacką zadymą.

Chabinka uważa, że było to obraźliwe i poniżające. Oprócz przeprosin w mediach uczniowie domagają się 5 tys. zł nawiązki na stowarzyszenie Młody Wrocław.

Legutko nie chce komentować pozwu. Jego słów broni ks. Zięba. – To właściwe odreagowanie po tej medialnej opresji wobec wierzących za rzekome prześladowanie mniejszości – mówi katecheta. Po szkolnej debacie uruchomił z uczniami blog zwolenników krzyży (www.defensorescrucis.blogspot.com).

Tam też broni Legutki, podając przykład umieszczenia przez jednego z blogerów ryciny przedstawiającej przebitego krzyżem polskiego orła. "Alegoria zapewne ma przedstawiać Polskę cierpiącą pod jarzmem polskiego obskuranckiego katolicyzmu. Czy takie arcydzieło nie zasługuje na proces znacznie bardziej?" – pisze ks. Zięba. – "Profesorowi Ryszardowi Legutce polecam wspomniany rysunek i wiele innych prostackich komentarzy jako koronny argument w dyskusji na temat poziomu kultury i intelektu naszych "skrzywdzonych" przez profesora adwersarzy".

Ks. Zięba ubolewa, że zamiast merytorycznej dyskusji dostaje e-maile z obelżywymi piosenkami i rysunkami młotka, którym powinien puknąć się porządnie w czoło. – To ostatnie oceniam jako atrybut męczeństwa – uśmiecha się katecheta z XIV LO.

Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/394704,452366.html

wtorek, 23 marca 2010

Włochy: rząd deklaruje obronę krzyża

„W imię cywilizacji i wolności” Włochy prowadzą walkę w obronie krzyży w szkołach i miejscach publicznych – deklaruje minister spraw zagranicznych Franco Frattini. Szef włoskiej dyplomacji wziął udział w zakończeniu uroczystości ku czci patrona Europy św. Benedykta w opactwie na Monte Cassino.

Nie chodzi tu o zajęcie stanowiska natury konfesyjnej ani tym bardziej o odmawianie prawa do tego, by wierzyć lub nie, zagwarantowanego w naszej konstytucji. Chcemy natomiast powtórzyć, że każde państwo powinno móc zgodnie z własną historią, kultura i tradycją, określać relacje między sfera publiczną a sacrum – powiedział Frattini. Minister dodał, że jego zdaniem ostatnio częściej broni się w Europie praw osób niewierzących, niż wierzących.

Źródło: KAI
Za: PiotrSkarga.pl

sobota, 13 marca 2010

Filip Maria Muszyński: In Hoc Signo Vinces


Bitwa przy Moście Mulwijskim, 28 października 312 roku


Historia potrafi zaskakiwać. Pierwsza w dziejach świata bitwa toczona pod znakiem krzyża nie była elementem wojny religijnej, ale politycznych zmagań w pogańskim Cesarstwie Rzymskim. Zmagań między Konstantynem a Maksencjuszem.

Sytuacja w cesarstwie była wówczas niezwykle skomplikowana, wielu wpływowych dowódców i polityków sięgało po władzę, toczyły się walki o dominację. Maksencjusz faktycznie panował w Rzymie już od 306 roku, choć jego władza nie została wtedy uznana przez pierwszego Augusta - Galeriusza . W 307 roku udało się Maksencjuszowi opanować Italię i samowolnie przyjął wtedy tytuł Augusta.

Konstantyn, syn tetrarchy – Konstancjusza Chlorusa - panował w tym czasie w Galii. W 310 roku uzyskał on zgodę od Galeriusza na używanie tytułu Augusta. Wkrótce postanowił rozprawić się z Maksencjuszem i odebrać mu władzę w Italii.

Po zwycięstwach Konstantyna pod Suzą, Turynem, Mediolanem i Weroną, do decydującej bitwy doszło niedaleko Rzymu – przy Moście Mulwijskim. Kilka dni przed bitwą Konstantyn i jego wojsko ujrzeli na niebie świetlisty znak krzyża z napisem In hoc signo vinces (pod tym znakiem zwyciężysz). Następnej nocy ukazał się cesarzowi Chrystus i polecił wykonanie sztandaru na podobieństwo tego znaku. Sporządzono więc według wskazań naszego Pana znak legionowy, zwany labarum. Natomiast w przeddzień bitwy cesarz miał sen, w którym dostał polecenie umieszczenia na tarczach swoich żołnierzy „niebiańskiego znaku Boga” – był to monogram Chrystusa składający się z greckich liter „chi-rho”.

28 października 312 roku przy Moście Mulwijskim rozegrała się wielka bitwa między Konstantynem a Maksencjuszem. Maksencjusz przygotował co prawda Rzym do obrony, ale postanowił zmierzyć się z Konstantynem w polu. Poprowadził swe wojska na północ i przerzucił Mostem Mulwijskim na drugą stronę Tybru, po czym podążył wzdłuż rzeki, ale tam drogę zagrodziły mu wojska Konstantyna, które oskrzydliły go i zamknęły w pułapce między Tybrem a pobliskimi wzgórzami. W tej sytuacji żołnierze Maksencjusza rzucili się do ucieczki i zginęli w nurcie rzeki wraz ze swym wodzem. Następnego dnia zwycięski Konstantyn wjechał do Rzymu. Wkrótce potem cesarz ogłosił się poddanym Krzyża, kazał też wybudować swój pomnik z krzyżem w ręce i napisem: „Pod tym znakiem zbawienia, prawdziwym świadectwem męstwa, ocaliłem Twoje miasto i uwolniłem je od tyrana”.

Cesarz uwierzył, że swoje zwycięstwo zawdzięcza Chrystusowi. Już w rok po tych wydarzeniach wydał edykt mediolański, który sprawił, że święta religia chrześcijańska została uznana w całym cesarstwie. Oznaczało to koniec prześladowań i było wielkim wydarzeniem w historii Kościoła Świętego, zaczęły powstawać chrześcijańskie bazyliki, rozwijać się miejsca kultu, kształtowała się hierarchia kościelna, zwalczano herezje i obalano pogańskie idole. Nastał świt cywilizacji chrześcijańskiej.

W 312 roku Konstantyn nie wiedział jeszcze, jak wielkie znaczenie będzie miała bitwa przy Moście Mulwijskim, ale mimo to, jeszcze jako poganin, zaufał Chrystusowi – i zwyciężył. Później wiele dobrego zrobił dla Kościoła, ale chrzest przyjął dopiero przed śmiercią. Powinniśmy pamiętać, że i dziś Krzyż Święty jest jedynym znakiem, który przynosi prawdziwe zwycięstwo, więc za nic w świecie nie możemy go wymazać z naszych tarcz.

Filip Maria Muszyński

wtorek, 9 marca 2010

x. Wojciech Zięba: Problem "rozwydrzonych smarkaczy", czyli Imperium kontratakuje

Przeciwnicy krzyża są niestrudzeni. Ochłonęli już po grudniowej debacie w czternastym liceum we Wrocławiu i znowu atakują. Media informują, że "uczniowie XIV LO złożyli pozew przeciw europosłowi Ryszardowi Legutce". Chcę ponownie podkreślić, że tego rodzaju określenia stwarzają fałszywy obraz jakoby to "pół szkoły", a może i wszyscy żyli tylko jednym pragnieniem - zdjąć krzyże! Tymczasem to NADAL TA SAMA MALEŃKA GRUPKA osób, która domagała się usunięcia krzyży. Dzięki tej grupce także ja znowu jestem przepytywany przez media i po raz drugi, wbrew własnej woli, muszę występować w roli "eksperta".

Nie będę oceniał słów profesora Legutki. Jedno wiem na pewno - wytaczanie procesu w takiej sprawie jest żałosne i wygląda na rozpaczliwą próbę złapania drugiego oddechu i ponownego wypłynięcia na powierzchnię. W związku z tym mam pytanie: jeśli dobrze pamiętam, jedna z osób walczących z krzyżami na swoim blogu umieściła rycinę przedstawiającą przebitego krzyżem polskiego orła. Alegoria zapewne ma przedstawiać Polskę cierpiącą pod jarzmem (a nawet ostrzem) polskiego obskuranckiego katolicyzmu. Czy takie arcydzieło - wspomnaniane, jeśli dobrze pamiętam, podczas naszej debaty - nie zasługuje na proces znacznie bardziej? (A pewnie takich przykładów można znależć dziesiątki.) Nie jestem pieniaczem i sprawy sądowe budzą we mnie, delikatnie mówiąc, niechęć. Ale może warto odpowiedzieć nadwrażliwym przeciwnikom krzyża, że znacznie wredniejszym posunięciem jest umieszczanie tego rodzaju rysunków i komentarzy, bo one godzą i w ojczyznę, i w wyznawaną wiarę. Patetyczne słowa? Owszem, ale sądzę, że proces w takiej sprawie jest znacznie głębiej uzasadniony, wygranie procesu bardziej prawdopodobne (myślę, że odszkodowanie za straty moralne może być bardzo wysokie). A Profesorowi Ryszardowi Legutce polecam wspomniany rysunek i wiele innych prostackich komentarzy jako koronny argument w dyskusji na temat poziomu kultury i intelektu naszych "skrzywdzonych" przez Profesora adwersarzy.

x. Wojciech Zięba