środa, 5 maja 2010

x. Wojciech Zięba: Czarna rozpacz Pani Środy

Po smoleńskiej tragedii niezwykle trudno jest znaleźć właściwe słowa. Bardzo łatwo kogoś zranić albo obrazić. Nawet szukanie przyczyn katastrofy jest skomplikowane. Warunki atmosferyczne, fatalne lotnisko, błąd pilota, lekkomyślność, presja, rola rosyjskich służb - można snuć wiele hipotez często sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem, a czasem bardzo logicznych i sugestywnych. Na pewno nie jest moim zadaniem wysuwać jakiekolwiek podejrzenia czy formułować oskarżenia. Przeciwnie - trzeba pochylić się nad każdą ofiarą katastrofy, niezależnie od przynależności partyjnej i od wielkości zasług wobec Ojczyzny. Niech wszyscy zmarli odpoczywają w pokoju!

Z tym większym przerażeniem zapoznałem się z "garścią refleksji" na ten temat autorstwa wyjątkowo medialnej Profesor Magdaleny Środy. Jej twórczość śledzę dosyć pobieżnie. Pani Profesor, jako surowy recenzent działań kościelnych instytucji zabrała się po Świętach Wielkanocnych do oceny kazań i homilii biskupich. ("Głos Kościoła brzmi dość fałszywie", 2010.4.6). Oberwało się arcybiskupowi Michalikowi i arcybiskupowi Nyczowi, ale dopiero wystąpienie arcybiskupa Muszyńskiego, prymasa Polski wydało się pani Środzie "wzywaniem do obywatelskiego nieposłuszeństwa", a więc czymś na granicy prawa i bezprawia... Oczywiście nie mogło zabraknąć w tekście pani Środy uwagi w rodzaju "tak nauczają, a z pedofilią nie mogą sobie poradzić". Innymi słowy niewiele z wielkanocnej radości potrafiła odnaleźć Pani Profesor podczas Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. I tak pewnie powinno być skoro jest osobą niewierzącą. Ponadto nikomu nie wolno odbierać prawa do sądów krytycznych. A krytyka każdemu jest potrzebna i na swój sposób takie uwagi mogą Kościołowi nawet pomóc.

Pani Profesor użyła również swego sprawnego warsztatu do oceny uroczystości pogrzebowych pary prezydenckiej. I tutaj w swoim zaślepieniu poszła dość daleko. Nie wiem jak p. Środa przeżywa ten wyjątkowy czas , ale z jej tekstu wynika, że głównym powodem żałoby powinien być fakt, iż to Kościół zawłaszczył sobie uroczystości żałobne...

"Sobotnie uroczystości żałobne pokazały wielką jedność Polaków, ale zarazem NIEWIARYGODNĄ DOMINACJĘ KOŚCIOŁA. W sobotę na placu Piłsudskiego było pięć procent państwa i jego władz, DZIEWIĘĆDZIESIĄT PIĘĆ PROCENT KOŚCIOŁA I JEGO HIERARCHÓW. Premier Tusk z pokora wygłosił swoją krótką mowę, marszałek Komorowski z wielkim (niestety) trudem - swoją, CAŁA RESZTA UROCZYSTOŚCI NALEŻAŁA DO KLERU. W niedzielę również. POLSKA JEST PAŃSTWEM WYZNANIOWYM, PRZEJĘTYM PRZEZ KOŚCIÓŁ, co jest może zgodne z wolą Polaków, ale niezgodne z Konstytucją" - ubolewa Pani Profesor. I dramatycznie pyta: "Może pora to zmienić?".

Jeszcze nie wszystkie ofiary katastrofy zostały pochowane, więc nie jest to dobry czas na polemikę czy złoślwości, czy wytykanie błędów (wspomnę tylko za profesorem Julianem Dybcem z Instytutu Historii na UJ, że kardynał Sapieha nie sprzeciwiał się pochowaniu marszałka Piłsudskiego na Wawelu, a chodziło mu jedynie o konkretne miejsce. Pani Środa, paradoksalnie, z wielkim sentymentem wspomina rząd Polski przedwojennej, który nie ugiął się przed kardynałem w odróżnieniu od służalczego -w domyśle- rządu Donalda Tuska...)

Muszę jednak Pani Profesor przypomnieć, że człowiek po stracie najbliższych cierpi i pragnie ich pożegnać jak najbardziej godnie. To nie Kościół zawładnął państwem i uroczystościami pogrzebowymi, ale to LUDZIE PRZYSZLI DO KOŚCIOŁA. Tak jak pięć lat temu, po śmierci papieża Jana Pawła. I nie jest to dla Kościoła powód do pychy czy arogancji, czy tryumfalizmu. Taka jest po prostu rola Kościoła. Ma służyć, mimo swych słabości, zwłaszcza w tak dramatycznej sytuacji. Pani Profesor, PROSZĘ NIE MYLIĆ PRZYCZYNY ZE SKUTKIEM! Kościół nie jest olbrzymim czarnym pająkiem, w którego perfidnie i misternie utkaną pajęczynę wpadają bezbronne małe muszki. To ludzie, szczególnie w momentach przełomowych, bolesnych, czując kruchość i ulotność istnienia często zwracają się ku Bogu. Doświadczyliśmy tego w ostatnich dniach, obserwując dziesiątki pogrzebów... "Nie ma imperializmu Kościoła, jest tylko służba" - przekonywał Jan Paweł II. Wszyscy wiemy, że błędy i grzechy są obecne również we wspólnocie Kościoła. Ale celem jest służba Bogu i ludziom. "Człowiek jest drogą Kościoła" - przypomina Jan Paweł II.

I dlatego w tym smutnym czasie KOŚCIÓŁ ODPOWIADA SŁUŻĄC jak najlepiej potrafi, na pewno pełen dobrej woli. Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć, zaakceptować i... pomilczeć w zadumie?

x. Wojciech Zięba